Śpiewa ją Knaan – Somalijczyk, czyli człowiek stamtąd i dużo lepszy kandydat niż jakaś gwiazdka popu. Moim zdaniem piosenka ta jest przyjemna, pozytywna i łatwo wpada w ucho. Co ciekawe, została nagrana w czterech wersjach. (no jeśli licząc wersję zgłoszoną do konkursu, to w pięciu).
Wersja „europejska”:
amerykańska:
I arabska:
Czyli do wyboru do koloru. Słuchajcie, wczuwajcie się, oglądajcie i kibicujcie. Bo mistrzostwa świata to coś więcej niż piłka.
Niemcy i Anglicy pokazali swoje. Takie mecze zawsze wzbudzają spore zainteresowanie i sensacje. Tym razem też się bez nich nie obyło. Rozpocznie się gdybanie, co by było gdyby sędzia nie popełnił błędu. Może Anglicy nie zostaliby znokautowani kontrami, a może jednak tak. Biorąc pod uwagę ich kondycję pewnie w końcówce meczu lub w ewentualnej dogrywce. Wayne Rooney nie odblokował się i już nie będzie miał ku temu okazji.
Natomiast wspomniany w tytule Lionel Messi pokazał już co umie i wygląda na to, że się dopiero rozkręca. Drugi Maradona? Być może. Diego już wcześniej uważał, że jest tak dobry, jak on. Jedno jest pewne – swoją bramkę z pomocą boskiej ręki już zaliczył, ale w barwach Barcelony.
Dla porównania.
Ciekawe, czy tak samo jak jego pierwowzór, Messi poprowadzi swój kraj ku mistrzostwu świata i tym samym zmusi swojego trenera do wykonania tego, o czym mówił przed mundialem. Było już ufo porno, może czas na Diego porno… Kto wie. Doznania będą równie… nieziemskie. Dziś kolejny przystanek, a może już koniec mistrzowskiej drogi – Meksyk. Zapowiada się ciekawie.
Ładny, okrągły i historyczny wynik w meczu polskiej reprezentacji. Piękne zadoścuczynienie za mecz w Belfaście. Odśpiewana „Rota” i „Mazurek Dąbrowskiego”, dość rzadko spotykany komentarz w piłce nożnej „Czekamy na dziewiątą bramkę…” i cudowny gol Smolarka. To wszystko złożyło się na nasz sukces. Iście jednostronne widowisko. Fabiański mógł się zrelaksować. Rywal może nie z najwyższej półki, ale było na co popatrzeć i co liczyć. Oby ta wola walki i dużo bramek towarzyszyły nam przez reszte eliminacji.
… a w przerwie to
Czyżby nowa metoda na łagodzenie stresu kibiców? Czy po prostu przestrzeganie pewnej tradycji TVP, czyli wieczorynki o 19?. Jedno jest pewne. Po meczu powinni puścić cały maraton takich bajek, w ramach kojenia zszarpanych nerwów. Jeszcze te reklamy sponsorów po meczu, typu „Jesteśmy z wami”…. Całe spotkanie, w zasadzie można skwitować jednym powiedzonkiem, z podwórkowych gier w piłkę. „Bez podania nie ma grania.”
Wygrywać z Włochami na ich stadionie? Można. Remisować? Też można, lecz przez okres czasu. Lechowi, ostatnimi czasy, zdarza się przysnąć i stracić 2 bramki. Tylko tym razem, nie nastąpiło przebudzenie. Trudno. Pozostaje tylko czekac na następny sezon. Kibicom Kolejorza proponuję posłuchać sobie piosenki Czerwonych Gitar o tym samym tytule, co ten wpis.