Programowanie, rowerowanie, kosmosy i inne fajne rzeczy

Kategoria: Sieć

Kiribati

Kiribati to małe państewko o którym zapewne mało kto słyszał. Składają się na nie 33 koralowe wysepki, porozrzucane w okolicach równika. Dlaczego o nim wspominam? Otóż jak większość krajów, ma też swoją domenę narodową. Jednak zwykły kiribata… kiribac… adres z końcówką .ki kosztuje sobie 4 tysiące złotych. Jeśli ktoś chce być ekstrawaganc.ki w sieci, to czemu nie. Mi pozostaje zbierać fundusze i szukać drugiego kuca z dwoma tysiakami, by wystartować z kucy.ki. A może dzieciom sprawię jak się kiedyś dorobię pieniędzy oraz potomstwa…

Stuknął mi roczek

…na last.fm

Co to za serwis? (bo może nie wszyscy wiedzą, a jeśli tak, to niech zamkną oczy, lub od razu skoczą do następnego akapitu) Ano taki, który umożliwia scrobbling, czy też bardziej po polsku scrobblowanie, a jeszcze bardziej po naszemu, zapisywanie informacji o odsłuchanych piosenkach. (jeśli istnieje na to jedno słówko w naszym ojczystym języku, to oświećcie mnie w komentarzach) Oczywiście, nikt tego na kartce robił nie będzie, dlatego powstało multum programów, skryptów i innych wynalazków robiących to za nas. (scrobblujący mogą otworzyć oczy)

Podobno słucham ok. 56 utworów dziennie, więc przyjmijmy, że ze dwa albumy. Przez rok się trochę uzbierało, bo licznik już jakiś czas temu, wykręcił dwójkę i cztery zera. Zakładając, że pojedyncza piosenka ma 3 min, (ułatwiajmy sobie życie, nie utrudniajmy) przesłuchałem 60000 minut, więc 1000 godzin, czyli prawie 42 doby. Nie wiem, czy to dużo, czy mało. Skoro już wyprodukowałem i nazbierałem tyle danych to żal się nimi nie pobawić. (gotowych narzędzi do analizy, rysowania wykresów i innych cudów jest tyle, że głowa boli). Żeby już więcej nie nudzić dam link do mojego profilu, jakby ktoś chciał sobie pooglądać i tak na pamiątkę, 20 „jubileuszowych” utworów:

  • 1: Vavamuffin – I Give You One Love
  • 1000: AbradAb – Odór feat. Grubson
  • 2000: Dżem – Dzień w którym pękło niebo
  • 3000: Damian Marley – One More Cup of Coffee
  • 4000: Santana – Maria Maria
  • 5000: Indios Bravos – Run Run Run
  • 6000: Steppenwolf – Born To Be Wild
  • 7000: Motörhead – Dance
  • 8000: Eric Clapton – Layla (with Derek & The Dominos)
  • 9000: AC/DC – T.N.T.
  • 10000: Maleo Reggae Rockers – Zion (Feat. King Lover)
  • 11000: Red Rat – Dwayne
  • 12000: Indios Bravos – Kwiatek
  • 13000: Izrael – Dla każdego tak samo
  • 14000: Nas & Damian „Jr. Gong” Marley – Nah Mean
  • 15000: Marika – So Sure
  • 16000: L.U.C – Zapadła cisza
  • 17000: Grubson – Zanim Skończę
  • 18000: Dub FX – Love Me or Not
  • 19000: Bass Medium Trinity – No Panika
  • 20000: The Prodigy – Take Me To The Hospital

SPAM?

W mojej skrzynce gmail? Takie pytanie zadałem sobie przed momentem, sprawdzając pocztę. Dość długo już mam tam konto i przez filtry przeszedł tylko jeden niechciany mail.

Ten list pochodził, jednak, z adresu w domenie gmail.com, nie zamaskowanego pod jakimś fikcyjnym imieniem i nazwiskiem, jak inne, podobne. Treść była dośc długa, ze zwrotem do adresata i jakąś oficjalną formułką przy podpisie. Tyle, że… po hiszpańsku. Jako, że w tym języku znam zaledwie kilka słów, skorzystałem z innej usługi Google, a mianowicie z translatora. Z tej łamanej, ale już polszczyzny wywnioskowałem, że pisze do mnie firma z zapytaniem, czy nie zostałbym ich przedstawicielem w swoim kraju. Firma, która ma swoją siedzibę w… Ukrainie.

Podsumowując. Rzekomy pracodawca z Ukrainy pisze do mnie po hiszpańsku, bym został ich przedstawicielem w Polsce.

Bardzo ciekawe…

Co z tym internetem?

Czyżby kryzys przeniósł sie już także na dobre w świat wirtualny?
Za last.fm trzeba płacic, OSnews niedawno shackowali, teraz jeszcze zamykają Basha Wcześniej, jeszcze pewien bardzo zapobiegliwy provider zablokował stronę Gimpa. W sieci odbija się echem tylko WTF i WTF. Kto następny? Jak ta tendencja się dalej utrzyma to już za jakiś czas nie będe miał czego wpisać do listy linków po prawej, za którą się kiedyś trzeba wziąć…

Poprawka: Bash tylko się przenosi, też się dałem nabrać :).

Magia reklamy

Fakt, że Wujek Google wie szystko, był mi znany od dość dawna. Problem, zapytanie i odpowiedź na jednej z początkowych stron wyników wyszukiwania. Prosty mechanizm. Jednak tym razem wiedza Google została zaprezentowana mi zupełnie inaczej.

Czasem, gdy mi się naprawdę nudzi, loguję się na swój profil w mojej?, waszej?, naszej-klasie. Zdarza się, że jest co poczytać lub oglądać za sprawą moich znajomych. W ogóle „życie” takiego portalu mogłoby być tematem badań, czy niejednej pracy doktorskiej… Ale wracając do sedna. Co do nicków to nie wyslilam się zbytnio i wszędzie, o ile jest możliwość, mam podobne. Jogger, JID, mail etc. Także i tam.
(kucyk dla mało spostrzegawczych…)

A o oto. co zobaczyły moje oczy, po wejściu na stronę główną:
Image Hosted by ImageShack.us

Czyżby także graficzne banery od Google byly już kontekstowe i to w stosunku do nicka usera? Co ciekawe, to stało się zanim jeszcze wypełniłem formularz logowania. Paranormalne zdolnosci? Mimo zmiennego IP, czyszczenia cookies itd., wiemy kim jesteś. Doprawdy interesujące…

Co do sklepu (odczułem niesamowitą potrzebę kliknięcia, chyba naprawde dziala:), to niektore towary dla mnie, jako osoby, wbrew pozorom, nie zwiazanej z jezdziectwem, wydały się conajmniej ciekawe. Chyba zacznę się tam zaopatrywać. Kto wie, może za reklamę na Joggerze dostanę jakąś zniżkę? 🙂

© 2025 Kutzowsky

Theme by Anders NorenUp ↑