caro-line.deviantart.com
Jak już pewnie niektórzy wiedzą, lubię tę dyscyplinę sportu. Właściwie nie wiem, co konkretnie w niej takiego, ale podoba mi się jako całość. Gra w nią mi jakoś idzie, ogląda się też fajnie. Dodatkowo nie ma tak pokopanych związków, jak w piłce kopanej, nasi rodacy sobie jakoś radzą i w ogóle cud miód.
Rozgrywek klubowych specjalnie nie śledzę, za to oglądam te międzynarodowe – wszelkie mistrzostwa, igrzyska no i Ligę Światową, której faza grupowa właśnie trwa. W tym sezonie towarzyszy mi też mały kibic. Przeżywa wszystkie bardziej widowiskowe akcje i każda zmianę wyniku, dodatkowo ucząc się w praktyce zasad gry, bo dopytuje czasem czemu punkty dostała akurat ta drużyna, a nie druga. Ponadto, już na starcie jest lepszy niż stereotypowa kobieta, bo sam od razu wie, którzy to nasi. Piątkowy mecz z Francją już po pierwszym, przegranym secie komentował dość ostro (bo przecież, jak coś powie to już powie, bo to przecież rodzinne): „Zawiodłem się na Was.”. Z ust pięciolatka, wpatrzonego w telewizor, brzmi to jeszcze poważniej niż zwykle. Właściwie, to trochę podsumowanie całego meczu, bo nasza reprezentacja później po to wygrała dwa kolejne sety, żeby następne dwa przegrać, tym samym przegrywając w całym meczu 3:2.
Także tego, proszę nasze orły, sokoły, czy tam inne ptactwo żeby więcej mi tu nie sprawiało zawodu pewnym nieletnim kibicom i w sumie, tym starszym też bo nie po to nie uczę się na egzamin robię sobie przerwę w nauce na egzamin, żeby oglądać przegrane mecze. Z góry dziękuję i pozdrawiam.
UPDATE: Jednak przegrali. Dobrze, że tym razem kuzyn nie oglądał.