W pewien letni wieczór postanowiłem, że dam swym gałkom ocznym odpocząć od monitora i zrobię to przez… wpatrywanie się w ekran telewizora. Z filmami na bieżąco nie jestem. Średnio się orientuję w nowościach, repertuarze kin i tego typu sprawach. Może ma to swoje wady, ale też jeden zasadniczy plus. Mam co oglądać, gdy dla innych, w telewizji ciekawych rzeczy już nie ma.
Tym razem nie było też nowości i dla mnie, ale dostrzegłem Pulp Fiction. Pomyślałem, że taki klasyk warto od czasu do czasu obejrzeć nawet, gdy to zrobi się to już po raz wtóry. Pewnie puszczają go nocą ze względu na treściwe dialogi. No to akcja-mobilizacja, czyli szybka runda po domu, by zrobić na zapas wszystko, co by mogło mi przerwać oglądanie i wpaść do pokoju w momencie rozpoczęcia filmu. No, zaczyna się… To słynne ujęcie z bagażnika samochodu. Ale zaraz, zaraz… Czy na początku nie było czasem sceny w knajpie? I to chyba nie Travolta. Co jest grane?
Po nudnym dialogu, na pytanie odpowiedziała mi plansza z tytułem filmu:
PULP FRICTION
Aaaaa, czyli to ostrzejsze kino niż się spodziewałem. Z tej samej półki, co Done in 60 Seconds, PocAHotASS, czy Requiem for a Cream. Pomyślałem sobie „pieprzę takie pieprzenie” i poszedłem spać.
Drogie Dzieci czytajcie uważnie programy telewizyjne, szczególnie w części bardziej nocnej, bo nawet w Mango, o tej porze wydłuża się coś innego niż wąż ogrodowy nowej generacji.
Swoją drogą te tytuły filmów erotycznych są niesamowite. Znajomy dziennikarz kiedyś pisał o tym jakiś tekst do szmatławca. Najbardziej w pamięci utknęło mi The Good, The Bad, And the Horny 😀