W marcu wiadomo – jak w garncu. Kwiecień sobie trochę poprzeplatał zimy z zimą, ale się skończył i wtedy przyszedł maj. Zrobiło się gorąco… Dobra, nie rozpędzajmy się… Ciepło.
Wielkie grillowanie czas zacząć. Bomba w górę! Ruszyli Polacy na majówki. Kto prędzej, kto szybciej, kto dłużej będzie stał w korku, a później bal na sto par skrzydełek kurczaka i ogólna zadyma. Przyroda nie mogła pozostać w tyle i też dodała gazu. Wszystko zaczęło się zielenić, rosnąć, latać, świergotać, bzyczeć, kwitnąć… Wszystko, łącznie z kasztanami, a jak kwitną kasztany, to zaczynają się matury. W szkołach już i tak panuje ogólne poruszenie, przecież niedługo wakacje, z czegoś oceny trzeba wystawić. Na uczelniach zaraz sesja, o czym przypomina sobie większość studentów i prowadzących zajęcia. O to, żebym już zupełnie się nie nudził, chętnie zadba także rodzina oraz dom na czele z lodówką, którą nieźle pogrzało. Jakby tego było mało, kalendarz chętnie przypomni, że nie wspomniałem jeszcze o juwenaliach, festynach parafialnych, finałach ligi mistrzów i kilku pomniejszych imprezach. Dobrze, że ten miesiąc się już kończy…
Juwenalia w tym roku nie zasługują na miano juwenaliów. Przynajmniej te u mnie. Miał grać ZZ Top! I co? I organizatorzy chcieli być fajni, zmienili warunki i zespół stwierdził, że w takim razie nie przyjedzie :(. Coś czuję, że studenci zlinczują organizatorów… :>
Żadnych nowych klientek tatuażowych? 😉