Zdjęcie wygooglane.
Chyba jest tak zajęty opychaniem dziwnych tabletek ludziom poznanym w sieci, że zdarza mu się o mnie zapomnieć. Sam natomiast, często zapominam o tym, co mi się przyśniło. Z tych skrawków, które mam w pamięci wnioskuję, że trasy moich wojaży po świecie marzeń sennych zawstydziłyby nawet mapy pewnej dużej firmy. Zdarza się czasem wyjątek, który ma jakąś fabułę (dziwną, bo dziwną, ale jakąś ma) i pozwolę sobie jakoś tu jeden opisać.
Zaczęło się niewinnie, bo w domu przed telewizorem. Leciał sobie jakiś program, nie wiem dokładnie jaki. Przypominał reportaże regionalnej telewizji albo te takie programy o funduszach unijnych, nakręcone tylko dlatego, że ktoś musiał a nie chciał. W każdym razie, odbywał się jakiś przegląd województw i akurat trafiłem na moje to oglądam, co tam ciekawego o nim powiedzą. Po paru nazwach miejscowości, pisanych fikuśną czcionką i równie fikuśnych najazdach na zabytki tamże, doczekałem się – wywiad. I no nie byle jaki wywiad, bo… z właścicielem konia i to… akrobaty. (Warto w tym miejscu odnotować, że konie, wbrew pozorom, śnią mi się niezmiernie rzadko.) Gadanie, gadanie, aż wreszcie nadszedł czas na praktyczny pokaz (który już oglądałem na żywo, a w telewizji, bo przecież czemu nie) polegał na skokach z rampy, za którą robiła odpowiednio wykopana dziura w ziemi. Można by rzec, że nasz nieparzystokopytny bohater był skaterem i deską w jednym. Jakby tego było mało, za moment pies pana właściciela pokazał, że umie dokładnie to samo. Co ta mieszanka Tony’ego Hawka, My Little Pony i Reksia miała oznaczać? Nie wiem, zajrzyjmy więc do sennika…
Jak podaje „Najlepszy sennik w Internecie”: koń to symbol bardzo bogaty w znaczenia, jednak co oznaczają jego szaleństwa na skateparku nie znalazłem. Najbliżej tego był biegający luzem, symbolizujący „pęd do wolności” – dobrze, idźmy dalej. Pies jest „instynktownym ostrzeżeniem” – nie wiem tylko przed czym… Przed tym całym pędem? Czyli zwierzęta uprawiające sporty ekstremalne znaczą tyle, co „Zwolnij – szkoda życia”. Dobrze wiedzieć, co inspirowało twórców tego hasła. Do większej liczby haseł tym razem, nic dopasować nie umiałem.
Wniosek? Jeśli pamiętacie swoje sny i chcecie sobie poprawić humor, to polecam zabawę z akapitu wyżej. Sny są bardzo subiektywne i należy je analizować przez pryzmat tego, co się przeżyło a nie przez głupie zbiory haseł, nie wiadomo jak tworzone. (w sumie ciekawe, jak powstają) Swoją drogą, jeśli sen jest jakimś odbiciem naszego życia, to moje zwierciadło musi być bardzo krzywe lub brudne. Powoli zaczynam się obawiać swojej podświadomości…
Sny jak są, to potrafią być ciekawsze od filmów.