Nie pomogło błoto przed stadionem, korki na drogach inne niedogodności – dojechali. Nic nie dało owinięcie bramki drutem kolczastym. Portugalczycy sprytnie omijali zasieki, miny przeciwpiechotne, wilcze doły i strzelali. Na szczęście rozrzut mieli jak stara radziecka pepesza, zresztą my nie lepszy, ale co się dziwić, jeśli brakowało naszego czołowego snajpera. Moim skromnym zdaniem, najbardziej chybionym pomysłem okazał się ten, ze specjalnym koszeniem trawy w jedną stronę, żeby przeciwnicy mieli pod włos i co chwila nadziewali się na zaostrzone źdźbła. Drut kolczasty można szybko przełożyć w czasie przerwy, jednak natura pozostaje nieugięta.
Może to i dobrze, że bramek nie było, ale co to za studniówka bez poloneza? Ukradli, czy do teraz stoi w korku? Już pominę fakt, że pary były tylko męskie, ale mamy XXI wiek, jesteśmy tolerancyjni i niech się tam kryją jak chcą i jak im się podoba.
Jako jeden z ostatnich etapów przygotowań na Euro, proponuję stworzenie prywatnego, zdalne sterowanego wulkanu, na wzór tych w Islandii. Nie musi jakiś być full wypas. Wystarczy sama funkcja wyrzutu pyłu. A nóż, widelec, Boeing, nie dolecą. Kto wie. Jako dłuższą i trudną dla innych nacji nazwę, wybrałbym coś w stylu: Itakniedolecicie. Czemu tylko o samolotach? Autostrad nie ma, to nie ma problemu, a nawet jeśli są, to problem jest dość nikłej wielkości i nie należy się nim zbytnio przejmować. Gorzej, jakby drogowcy przyspieszyli i zaskoczyli wszystkich, a szczególnie cztery pory roku z Latą na czele.
Zróbmy trochę zamętu, a zostaniemy mistrzami kontynentu! Pytanie tylko: jakiego?
Nie oglądałam, ale stadion widziałam przez chwilę i może być.
Jakąś gorycz przebijającą się przez zabawny tekst widzę. Czemu tak? 🙂